Czas to wyjątkowo wredny i zwodniczy wymiar. Nie doświadczamy go namacalnie, jego obecność dostrzegamy jedynie na podstawie zmian zachodzących w pozostałych trzech aspektach rzeczywistości. Wyczuwamy cykl naszych zegarów biologicznych, jednak rzeczywiście są to cykle, kręcenie się w kółko, stosunkowo regularne odtwarzanie kolejnych stanów przez nasz organizm.
Ale taki czas "liniowy", faktycznie rozciągający się hen daleko wstecz i naprzód - z tym już mamy problem. Upływ chwil uświadamiamy sobie dopiero w wieku kilku lat, więc tak naprawdę ta linia jest półprostą, subiektywnie zaczyna się w jakimś (na ogół dość mglistym) punkcie. Nie, półprosta też nie jest dobry określeniem, w końcu kiedyś nasze organizmy zakończą swoje funkcjonowanie. Życie jest zatem odcinkiem, ale na co dzień nikt nie myśli o jego punkcie B.
Długość odcinka (lub jego części) też jest bardzo, ale to bardzo subiektywna. Mając wiele zajęć, dobrze się bawiąc, czas mija nam szybciej (mózg rozpoznaje upływ czasu na podstawie wydarzeń; dużo się dzieje = musiało minąć więcej czasu). Nudny wykład czy oczekiwanie w poczekalni ciągną się w nieskończoność (i znów ta półprosta - końca nie widać). Paradoksalnie, z tych szybko mijających momentów mamy znacznie więcej wspomnień, godziny wydają się wypełnione po brzegi; mniej fascynujące chwile znacznie słabiej zapisują się w naszej pamięci.
Czas trwania minuty zależy od strony drzwi, po której znajdujemy się w toalecie.
Czas trwania miesiąca, roku, zależy od naszego wieku.
Więcej szczegółów?
Chciałabym umieć lepiej przewidywać ile zajmie mi określona czynność. Planuję, staram się jakoś organizować zajęcia, działania, ale ostatecznie czasu jest zawsze za mało.
Zawsze pamiętam o punkcie B.
Myślę, że mój odcinek mógłby być bardziej zatłoczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz